O Kopalni „Brzeszcze”

Zapraszam do przeczytania wywiadu, który Henryk Konieczko, Wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Wychowanków Akademii Górniczo-Hutniczej, przewodniczący Akcji Zapomóg SW AGH przeprowadził z dyrektorem Kopalni „Brzeszcze” Januszem Adamowiczem.

W 2013 roku minęło 110 lat istnienia Kopalni, z początku „Andrzej”, a obecnie  „Brzeszcze”  będącej zakładem górniczym Kompanii Węglowej S.A. Czy może pan przybliżyć czytelnikom Vivat Akademia historię kopalni?

Ta  „staruszka” jest dziś nowoczesnym zakładem górniczy, który ma za sobą 110  lat istnienia.
Jej historia rozpoczyna się w 1903 r., gdy prywatny inwestor zdecydował się w zlewni rzek Wisły i Soły wybudować kopalnię węgla. Było to przyczyną kłopotów, jako że przy głębieniu szybów natrafiono na kurzawki, co  wymagało na owe czasy zastosowania nowoczesnych urządzeń mrożeniowych.  Jednak usytuowanie kopalni miało przemyślany charakter z uwagi na logistykę transportu, tj. związanie jej z istniejącą już linią kolejową Kraków – Wiedeń. Dzisiaj jesteśmy głównym  pracodawcą dla mieszkańców Gminy Brzeszcze i okolicznych
miejscowości, ale w jej początkach pierwszych górników sprowadzono z kopalń jaworznickich i ostrawskich.

Obecnie zatrudniamy prawie 2,4 tys. pracowników, wydobywając około  1.1 mln ton węgla rocznie.

W historii kopalni ważnym jest też fakt inwestycyjnego zaangażowania się odrodzonego Państwa Polskiego i tak od roku 1928 po odkupieniu kopalni od właściciela utworzono przedsiębiorstwo pod nazwą Państwowa Kopalnia Węgla „Brzeszcze”.
Było to ewenementem w historii polskiego górnictwa.

Odnoszę wrażenie, że w 110 letniej historii kopalnia musiała przejść  przez wiele doświadczeń techniczno-organizacyjnych?

Zrozumiałe, że budowa kopalni w środowisku rolniczym wymusiła stworzenie całej infrastruktury przemysłowo-osiedlowej. Wymuszało to na właścicielu stosowanie najnowszych, a zarazem ekonomicznie opłacalnych rozwiązań organizacyjnych, tym bardziej że zagrożeń naturalnych: zagrożenie metanowe, skłonność do samozapłonu węgla, zagrożenie wybuchem pyłu węglowego, a także zagrożeń wodnych „jest ci u nas dostatek”.

Ostatnio, wraz z wejściem eksploatacji do pokładów siodłowych (pokł. 510) doszły zagrożenia tąpaniami.

Odpukać, przy tej intensywności występowania zagrożeń w historii kopalni od 1945 roku, gdy na skutek wybuchu metanu zginęło 9 górników, nie mieliśmy masowych ludzkich tragedii. Od początku ta kopalnia miała szczęście do kontaktów z ludźmi najlepiej przygotowanymi przez europejskie górnicze uczelnie do wykonywania zawodu górniczego, bo dopiero od 1918 roku istniała polska wyższa uczelnia górnicza. Byli to m.in. inżynierowie i profesorowie; Franciszek Drobniak, Henryk Czeczott, Stefan Czarnocki. Już wtedy u progu istnienia kopalni z ekspertyz prof. Henryka Czeczotta wynikła prognoza 150-letniego istnienia kopalni przy ówcześnie rozeznanych zasobach 200 mln ton. Od początku powstania Akademii Górniczej w Krakowie, kierownictwo kopalni ściśle wiązało się z jej patronatem, czego wynikiem było zawarcie umowy o zatrudnianiu absolwentów górniczych. Przełożyło się to na mądre i bezpieczne zarządzanie kopalnią. W latach 1928 – 1939 r. kopalnia stała się jedną z najbardziej zmechanizowanych kopalni w Polsce, osiągając w 1939 roku 1,5 mln ton wydobycia rocznie.

Był też podobno „czarny” scenariusz w życiu kopalni?

Oczywiście. Okupant przejął nowoczesny zakład zatrudniając w nim więźniów i jeńców wojennych z położonego w pobliżu obozu KL „Auschwitz” w sposób nieludzki traktując pracujących tu więźniów i zwiększając wydobycie do 1,7 mln ton. W roku 1945 po wyzwoleniu spod niemieckiej okupacji nowe kierownictwo kopalni stanęło przed faktem odbudowania stanu załogi, który zmniejszył się z 4 800 do 1 700 zatrudnionych po
po wycofaniu więźniów i robotników przymusowych.
Ówczesny komunistyczny reżim wykorzystał doświadczenia okupanta i w byłym podobozie KL „Auschwitz” w Jawiszowicach zgromadzono w warunkach więziennych kilkuset „wrogów ludu” i uczyniono z nich przymusowych robotników.
Był też pozytywny moment wynikający z braku kadr i wykwalifikowanych górników, bo przymusiło to ówczesne władze do rozwinięcia szkolnictwa zawodowego i tak w 1945 r. otwarto trzyletnią szkołę dokształcającą, a od 1947 r. Państwową Średnią Szkołę Zawodową
i Zasadniczą Szkołę Górniczą, a dalej Technikum Górnicze. Nie obyło się to bez pomocy naukowej kadry AGH w Krakowie. Dużą część załogi dowożono z miejscowości podgórskich, zwłaszcza z okolic Żywca, Andrychowa i Kęt. Tradycje szkolnictwa zawodowego są w Brzeszczach utrzymywane do dzisiaj.

Ujawniony przez pana opis KWK „Brzeszcze” nie pokazuje kopalni z udziałem polskich  producentów i ich wyrobów , a przecież…

Jest tyle do opowiedzenia, że tylko pokrótce mogę zaakcentować udział naszej kadry  technicznej we wdrażaniu nowości techniczno-organizacyjnych. Do początku lat sześćdziesiątych opierano się na sprzęcie zagranicznym, jak: wrębiarki słupowe „Demag”  i „Siskol”, przenośniki potrząsalne, radzieckie „Kacze Dzioby”, ładowarki zasięrzutne,  a nawet zastosowano pierwszy kombajn ścianowy „Trepaner” produkcji angielskiej.  Natomiast w urabianiu calizn węglowych stosowano techniki „Cardox’ i „Armstrong”, gdyż wysoka metanowość nie dopuszczała stosowania materiałów wybuchowych. Po okupancie pozostał system eksploatacji do granic. Chcąc szybko przejść na system  eksploatacji od granic wymusiło to na kopalni szybką, bezpieczną elektryfikację,  wprowadzenie wrębozespołów i mechanizację ścian. Mało kto wie, że to właśnie nasza kopalnia wprowadziła jako jedna z pierwszych zmechanizowane zespoły ścianowe  Bytomskich Zakładów Naprawczych PW: MOP-BZ1 i MOP-BZ2, też kombajny bębnowe produkcji „Famuru” z Katowic. Od połowy lat siedemdziesiątych (1963 rok) kierownictwo kopalni otwarło się szerokim frontem na polską myśl techniczną, zarówno w technice urabiania jak i w transporcie, i pozyskiwaniu metanu z całej sieci odwiertów.
Organizacyjnie kopalnia przeszła metamorfozę, której dalszy ciąg przeżywamy do tej pory.

Ma   pan   na    myśli    próbę    stworzenia   jednego   organizmu   z   dwóch   kopalń   Silesia” i   „Brzeszcze”?

Też.  W  2005 roku decyzją  Zarządu  Kompanii Węglowej S.A.  w Katowicach  połączono  te dwie kopalnie, tworząc jeden zakład dwuruchowy. Trwało to do  czasu sprzedaży ruchu „Silesia” prywatnemu zagranicznemu właścicielowi. Obecne próby likwidacji kopalni i alokacji załogi do kopalni „Piast” i „Ziemowit” nie mają nic wspólnego z rachunkiem ekonomicznym,  mimo że jesteśmy deficytowi.   Interes społeczny dla gminy i miasta Brzeszcze mówi,  by po analizie za i przeciw podjąć  sensowną decyzję dla 2,4 tys. zatrudnionych pracowników, tym bardziej że po znacznych inwestycjach jest ogromna szansa powrotu do eksploatacji pokładu 510, najbardziej bogatego w węgiel wysokokaloryczny (nie do końca tylko energetyczny).
Mamy opracowany program technicznej restrukturyzacji kopalni, którego podstawowym założeniem jest, najogólniej rzecz biorąc, uproszczenie jej modelu, co będzie miało kapitalne znaczenie w zakresie uzyskiwanych wyników ekonomicznych. Zgłębiono szyb wydobywczy „Andrzej VIII” do poziomu 1040 m i szyb wentylacyjny „Andrzej IX” . Wybudowano nową wysokowydajną stację odmetanowania.  Inwestycje te zabezpieczają długą żywotność kopalni. Gdyby nie endogeniczny pożar w 2012 roku, który wybuchł w pokładzie 510 i wymusił konieczność wyłączenia części złoża z eksploatacji, kopalnia nie miałaby problemów tej wielkości co obecnie. Warto się pięć  razy zastanowić i przeanalizować ostateczną decyzję. Przykład dają nam obecne realia, gdzie po zaniechane złoża kopalni „Niwka-Modrzejów” i „Jan Kanty” sięgają prywatni inwestorzy.

Panie Dyrektorze; przekazuje pan czytelnikom Vivat Akademia   ogromną wiedzą o kopalni „Brzeszcze”,  a   jest pan dopiero od dwóch lat dyrektorem tej kopalni. Widać, że pasjonuje pana wszystko co się z nią wiąże.

Bez   historii   nie   ma   tożsamości,   toteż   trzeba   ją   znać. Ponieważ pochodzę z Brzeszcz (a właściwie z Jawiszowic), cała moja rodzina pracowała i była związana z kopalnią „Brzeszcze” (jak to się mówi :  na rodzinnych spotkaniach „węgiel wysypywał się oknami”), toteż wszystkie zagadnienia dotyczące historii kopalni są mi bardzo bliskie. Udało mi się zgromadzić dużą ilość różnego rodzaju archiwalnych dokumentów, książek i publikacji, dużą wiedzę na temat kopalni czerpię też z rozmów z osobami, które kiedyś tu pracowały. Korzystając z okazji chciałbym   zwrócić się do wszystkich osób dysponujących materiałami związanymi w KWK „Brzeszcze” o udostępnienie ich.   Stworzony system kształcenia kadr, który wcześniej opisywałem i kontakty z górniczymi uczelniami, a zwłaszcza z AGH,   przyniósł na przestrzeni lat określone, pozytywne skutki dla funkcjonowania kopalni. Naszą kopalnię można postrzegać jako swoistą kuźnię talentów. Tak, talentów, bo z naszej kopalni wyrastali dyrektorzy kopalń w byłym Zjednoczeniu Jaworznicko-Mikołowskim P.W., a wszystko nabrało dynamiki, gdy młody absolwent AGH, nasz ziomek mgr inż. Władysław Naglik podjął się kierowania tą wtedy dwuruchową kopalnią.  Dyrektor W. Naglik  przez 11 lat, bo od 1954 roku do 1965 roku umiał tworzyć etos pracy rozumnej, reorganizację techniczną i humanizował ludzi, z którymi współpracował.  Wspaniały człowiek , późniejszy Naczelny Dyrektor J.M.Z.P.W. w Mysłowicach , a następnie  Prezes Wyższego Urzędu Górniczego w latach 1975 – 1980.

Tak. Tylko spośród dotychczasowych 27 dyrektorów panu przyszło zmagać się z zakusami  jej likwidacji, panu, który jest od 17 lat  pierwszym dyrektorem tutaj urodzonym.

estem dobrej myśli, mimo fatalizmu medialnego. Wiem jedno, nie można zmarnować bogactwa w udostępnionym złożu węgla i tych 4 mld m3 metanu tam uwięzionych, a przede wszystkim tej wspaniałej załogi, z której budowano kadry kopalni „Piast” i „Czeczott”, a sięgając wcześniej też kadry ROW-u. To z naszej kopalni do Rybnika oddelegowano dyr. Adama Szczurowskiego na dyrektora technicznego powstałego Zjednoczenia. Nasze kadry stanowiły pracowników tych dwóch Zjednoczeń.

Na zakończenie dwa pytania. Podobno w 1967 r. wyprowadzono z ruchu „Jawiszowice” ostatniego konia „Cara”?  

Ten koń był długowieczny, zupełnie ślepy. Początkowo obsługiwał transport na poziomie  wentylacyjnym, a przez ostatnie 5 lat utrzymywano go i dokarmiano bez zatrudniania.  W jego ostatnich dniach wywieziono go na powierzchnię.

Kiedy absolwent AGH, członek SW AGH w Krakowie dyr. J. Adamowicz opowie nam coś o Kole  SW AGH, działającym przy KWK „Brzeszcze”?

W roku 2010 odbył się jubileusz 65-lecia powołania do życia Stowarzyszenia Wychowanków Akademii Górniczo-Hutniczej. Dużymi krokami zbliża się okrągła rocznica tego wydarzenia,  a mianowicie 70-lecie. Myślę, że będzie to doskonała okazja do spotkania również na niwie towarzyskiej i przedstawienie bliżej naszego koła. Rok dzielący nas od tego wydarzenia pozwoli nam się do niego
w lepszym stopniu przygotować.  Ostatnio mamy do czynienia z dość burzliwymi zdarzeniami dotykającymi całego górnictwa węgla kamiennego, w tym również naszej kopalni.  Wielu czynnych członków naszego koła odeszło na emerytury. Potrzebujemy trochę czasu na odbudowanie  struktur. Będziemy się starali zachęcić do aktywniejszej działalności aktualnie czynnych członków koła oraz wprowadzić w jego szeregi nowych, najczęściej młodszych absolwentów AGH, a nie ukrywam, że jest ich na naszej kopalni sporo. Koło Wychowanków AGH przy KWK „Brzeszcze”zawiązane zostało ponad 15 lat temu i w chwili obecnej zrzesza 37 osób. Jego aktywność została przywrócona ok. 3 lata temu. Rzecznikiem koła po poprzedniku Kazimierzu Jastrzembskim jest Andrzej Woźniak. Koło w swojej działalności stara się wypełniać przede wszystkim swoje statutowe zobowiązania. Jest regularnym płatnikiem składek. Jego przedstawiciele uczestniczą  w walnych zebraniach Koła, a członkowie w spotkaniach okazjonalnych takich jak: Barbórka, spotkania Noworoczne i inne świąteczne. Staramy się wspierać aktywnie wszelkie akcje charytatywne np. na rzecz rodzin górniczych. Planujemy w najbliższych latach uaktywnienie koła m.in. o wyjazdy i spotkania integracyjne, które łączyć będą nabytą wiedzę i umiejętności z ich przyjemnym i pożytecznym wykorzystaniem.

 

 

Dziękuję za rozmowę

Henryk Konieczko