czyli… chodzimy w coraz większym gronie
rzecz o IV Charytatywnym Rajdzie Pieszym „Orle Gniazda 2025”
Akcji Zapomóg Stowarzyszenia Wychowanków AGH – „Liczy się każdy krok”
„W 2022 roku odbył się I Rajd Akcji Zapomóg SWAGH, który zakończył się sukcesem… pełnym niedosytu”. Tak rozpocząłem sprawozdanie ze wspomnianego wydarzenia (szczegółowy opis trasy i relacja w 26 numerze Vivat Akademia), czułem niedosyt i co tu mówić, rozczarowanie. Mimo wielu głosów poparcia dla tej inicjatywy, chętnych zabrakło. Nie poddałem się! Zmieniłem formułę Rajdu AZ na jednodniowy i od razu, w kwestii frekwencji, było lepiej.
Za nami 4 edycja Rajdu AZ. Ze względu na Jubileusz 80lecia SW AGH, termin wrześniowy „przeniósł” się na pierwszy weekend października. Na szczęście aura, jak zawsze, nam sprzyjała, o atmosferę, uśmiech i beztroskie godziny marszu zadbali już sami uczestnicy. W tym roku było nas 8 osób, gdyby nie sprawy służbowo-losowe, byłaby równa „dycha”!
To naprawdę wspaniała sprawa, że są ludzie, którzy poświęcają swój cenny czas, wędrując ponad 30 kilometrów, aby w ten sposób pomóc najbardziej potrzebującym koleżankom i kolegom, absolwentom AGH, którzy są w trudnej sytuacji materialno-życiowej. Warunkiem uczestnictwa jest deklaracja, że każdy wędrowiec wpłaci określoną kwotę na rzecz Akcji Zapomóg SW AGH, której mam zaszczyt być przewodniczącym.
„Stawka” jest sztywno określona – złotówka lub jej wielokrotność za każdy pokonany kilometr.
2 października 2025 roku o godzinie 7:15 wyruszyliśmy busem spod Kopalni Staszic-Wujek do Jaroszowca Olkuskiego, gdzie rozpoczynała się tegoroczna edycja rajdu. Mimo niezbyt optymistycznych prognoz, pogoda jak zawsze nam dopisała. Nie przeszkadzał upał, nie doskwierał chłód – temperatura idealna aby dziarskim krokiem przemierzać piękne lasy, wzgórza i doliny Jury Krakowsko-Częstochowskiej.
Trasa wiodła z Jaroszowca Olkuskiego, tam w pięknej jurajskiej scenerii, pięknie poprowadzonym, leśnym szlakiem przez Rezerwat „Góra Stołowa”. To stosunkowy młody rezerwat przyrody, powołany w 2021 roku. Teren rezerwatu jest porośnięty buczynami, poprzecinany wieloma wapiennymi ostańcami tworzącymi Stołową Górę, Ostrą Górę i Skałę pod Wieżą. Ochronie podlegają tu naturalne zbiorowiska leśne to jest buczyna sudecka, jaworzyna z języcznikiem, storczykowa buczyna jurajska oraz stanowiska chronionych gatunków roślin i grzybów. Poranne, niskie słońce przebijające się przez korony pięknych buków tylko dodawały tajemniczości temu miejscu, nadając bajkowo-romantyczny klimat.
Po kilku kilometrach dotarliśmy do… wydm! Tak, do wydm, bo tak nazywa się duże, piaszczyste wzniesienia w okolicy Gołczowic. Brakowało nam tylko szumu morza do kompletu.
Po nieco ponad dwóch godzinach doszliśmy do Bydlina, czyli wsi w Województwie Małopolskim, której udokumentowana historia sięga pond 900 lat. Pierwsza wzmianka o wsi pochodzi z 1120 roku. Wieś Bydlin była wspominana w 1388 roku jako własność rycerza Niemierzy herbu Strzała (Nemerze de Bidlin), ówczesnego dziedzica okolicznych terenów. W dokumentach od 1404 roku Bydlin wymieniany był jako miasto aż do 1530 roku kiedy to w niewyjaśnionych okolicznościach utracił prawa miejskie.
Na szczycie znajdującego się tutaj wzgórza, w gęstym lesie znajdują się ruiny budowli, która na przestrzeni wieków przechodziła burzliwe dzieje, potocznie zwana jest Zamek w Bydlinie. Powstała prawdopodobnie w XIV wieku jako strażnica w ramach umacniania granic ze Śląskiem. Składała się z wieży, budynku mieszkalnego i przylegającego do nich dziedzińca. W pierwszej połowie XVI wieku Bydlin przeszedł na własność Bonerów a budowlę, która utraciła swoje walory obronne, zamieniono na kościół. W dobie reformacji, około 1570 roku, nowy właściciel – Jan Firlej, zamienił kościół na zbór ariański. W 1594 roku Mikołaj Firlej, syn Jana, przywrócił poprzedni charakter kościołowi, nadając mu nazwę Świętego Krzyża. W 1655 roku kościół zniszczyli Szwedzi. 80 lat później został odbudowany, ale wciąż ograbiany przez panoszące się po Polsce obce wojska, został definitywnie opuszczony pod koniec XVII wieku. Poza wspomnianymi ruinami na terenie wzgórza znajdziemy liczne ślady okopów, pochodzących z okresu pierwszej wojny światowej. Tutaj Legioniści Marszałka Piłsudskiego w 1914 roku stoczyli bitwę, która przeszła do historii pod nazwą bitwy pod Krzywopłotami. Na pobliskim cmentarzu znajdują się groby poległych tam żołnierzy. Warto podkreślić, że zarówno okolice zamku jak i okopy zostały zagospodarowane, poprowadzono ścieżki edukacyjne i oświetlenie. Warto zobaczyć!

Kolejny etap to Góry Bydlińskie, niewielka osada o tej nazwie idealnie wpasowuje się w nazwę, gdyż rzeczywiście w tym miejscu szlak prowadzi dość mocno w górę, sprawiając wrażenie, jakbyśmy nagle się przenieśli nie przymierzając w Beskidy. Piękne lasy, liczne parowy i wąwozy, nadają temu miejscu niezwykły charakter. Niewątpliwie takie ukształtowanie terenu sprzyjało w czasie II wojny światowej partyzantom AK, batalionu „Surowiec” z ich dowódcą kpt. Gerardem Woźnicą ps. „Hardy”, którzy tam stworzyli swoją bazę – Gajówka „Psiarskie”. Tutaj też znajduje się pomnik „Hardego”.
Kolejny etap to Zamek Pilcza w Smoleniu. Trasa prowadziła przez Zegarowe Skały i Dolinę Wodącej. Zegarowe Skały to grupa skał wapiennych. Znajdują się one na szczycie wzniesienia a ich białe ściany są widoczne ponad koronami drzew. Są one niezwykle popularne wśród wspinaczy, którzy w każdy prawie weekend spędzają tu aktywnie swój czas oddając się swemu hobby. Legenda mówi, że nazwa Skał ma pochodzić od zegara lub dzwonu, którego bicie słychać w wigilię Bożego Narodzenia oraz w Noc Świętojańską w jaskini w Zegarowych Skałach.
Następnie wkroczyliśmy w Dolinę Wodącej. Cechą charakterystyczną wyróżniającą tę dolinę spośród innych dolin jurajskich jest brak cieku wodnego. Dolinę Wodącej otaczają liczne wzgórza z wapiennymi ostańcami. W dolinie znaleziono najstarsze w Polsce ślady obecności człowieka, pochodzące sprzed 150–120 tys. lat, a nawet dawniej.

Wreszcie po blisko 5 godzinach marszu i 17 km „w nogach”, docieramy do Zamku Pilcza w Smoleniu. Zamek jest jedną z najbardziej malowniczych i atrakcyjnie położonych warowni na Szlaku Orlich Gniazd. Wyrastająca ponad las wieża jest charakterystycznym punktem w krajobrazie, znajduje się na terenie rezerwatu przyrody „Smoleń”. Zamek w Smoleniu stał zapewne już w XIII wieku, jako drewniana budowla obronna. Został zniszczony podczas walk Władysława Łokietka z Wacławem, królem Czech, w 1300 roku. W połowie XIV wieku nowa, murowana warownia, wzniesiona została prawdopodobnie przez Ottona z Pilczy herbu Topór. Na przełomie XIV i XV wieku panią na Smoleniu była Elżbieta Pilecka-Granowska, trzecia żona Władysława Jagiełły. Kolejnymi właścicielami, po Pileckich, stali się w XVI wieku Padniewscy. Bogaty i potężny ród potrzebował jednak znacznie bardziej okazałej rezydencji, dlatego też wkrótce właściciele Smolenia przenieśli się do Pilicy, gdzie postawili sobie nowy zamek. Opuszczona warownia w Smoleniu ucierpiała znacznie w czasie potopu szwedzkiego. Obecnie systematycznie podlega renowacji i jest udostępniona dla turystów. Z wieży zamku roztacza się wspaniały widok na okolicę. Warto zobaczyć!
Ze Smolenia szybki „przelot” do Pilicy, niewielkiego miasta w Województwie Śląskim. Jego historia sięga 1393 roku gdy otrzymała prawa miejskie (straciła je w 1870 roku „za karę” po powstaniu styczniowym, ponownie odzyskała w 1994 roku). Znajduje się tam pałac i zamek.

Na początku XVII w. właściciele Pilicy – Ród Padniewskich – rozpoczęli budowę warownej siedziby, rozbudowanej następnie przez kolejnego właściciela – Jerzego Zbaraskiego – do potężnej nizinnej twierdzy bastionowej. Została ona stosunkowo łatwo zajęta przez Szwedów, którzy jednak rychło zostali zmuszeni do jej opuszczenia. Wycofując się, Szwedzi spalili miasto oraz stary zamek, który od tego momentu zaczął obracać się w ruinę. Drugi raz – na znacznie dłużej – Szwedzi zajęli zamek pilicki w czasie wojny północnej.
Dużo by pisać o dalszej historii zamku i pałacu w Pilicy, zainteresowanych odsyłam do Internetu. Warto poznać dzieje tego miejsca i tego miasta. Z ciekawostek można dodać, że Pilica była miastem wielowyznaniowym. W dwudziestoleciu międzywojennym były tu 4 kościoły katolickie, klasztor reformatorów, kościół protestancki i synagoga.
Przed nami pozostał ostatni odcinek rajdu. Wyruszyliśmy z Pilicy i już po kilkunastu minutach zaczął majaczyć w oddali monumentalny zarys Zamku Ogrodzieniec w Podzamczu.
Pilica pożegnała nas chwilową mżawką, która trochę utrudniła ten etap wędrówki, gdyż od razu, weszliśmy w płytki jar otoczony wyższymi drzewami, przeszliśmy przez niewielki zagajnik, a następnie polną drogą przemierzyliśmy rozległe pola zbożowe. Na prawo i lewo rozciąga się wspaniały widok pagórkowatej Jury. Z jednego miejsca możemy dostrzec zanikające za nami mury dawnej fortecy w Pilicy, na południu widać wieżę zamku w Smoleniu, a przed sobą mieliśmy kolejne Orle Gniazdo, czyli Zamek Ogrodzieniec. Ech, piękna ta Jura!
Po około 3 km dotarliśmy do Kocikowej, niedużej wsi położonej pomiędzy Podzamczem a Pilicą, zwanej jurajskim „Morskim Okiem”, ze względu na położenie w dolinie, mimo iż żadnego jeziora tam nie ma 😊. I tu kolejne zderzenie z historią, bowiem początki wsi Kocikowa sięgają 1429 roku, kiedy doszło tu do podziału dóbr między Marcinem i Janem z Giebła. Mówi się wówczas o siedlisku Kocikowskie, które wraz z paroma innymi siedliskami przypadły Janowi. Wieś ta leżała w dobrach Zamku Pilcza.

Zeszliśmy ze wzgórza i po kilkuset metrach drogi prowadzącej przez zagajniki i pola weszliśmy do lasu. Szlak przeprowadził nas pod skałami Wielka i Mała Cima i innymi z grupy Cim. Niezwykle urokliwie poprowadzony szlak przeprowadził nas przez las wśród licznych skałek Góry Zamkowej, na którą się „wspięliśmy”. Po wyjściu z lasu od razu weszliśmy do winnicy jurajskiej, jednej z licznych w tym rejonie. Na marginesie, wszystkim koneserom wina, proponuję spróbować wyrobów jurajskich winnic. To niezwykle charakterystyczne w smaku wina, które warto poznać.
Z winnicy, przez teren hotelu SPA o nazwie „Poziom 511”, zdobyliśmy szczyt Góry Zamkowej 516 m n.p.m. No, prawie szczyt, gdyż czubek Góry Zamkowej (inna nazwa Góra Janowskiego), zwany Skałą Czubatka osiągalny jest jedynie za pomocą wspinaczki skałkowej… Skąd ta druga nazwa? Dla uczczenia polskiego podróżnika Aleksandra Janowskiego, który przyczynił się do uratowania od zupełnego zniszczenia ruin Zamku Ogrodzieniec.

Góra Zamkowa to raj dla wspinaczy skałkowych. Jak wspomniałem, najwyższym punktem wzgórza jest Skała Czubatka. Oprócz niej na wzgórzu znajdują się liczne i atrakcyjne dla wspinaczy skalnych drogi. Ponadawali oni im nazwy i podzielili na 3 sektory. W rejonie Zamku Ogrodzieniec są to skały: Adept, Dziurawa, Furtki, Kaczor, Lalka, Niedźwiedź, Okiennik, Zakonnik, w sektorze Grani z Kapeluszem Kapelusz i Grań za Kapeluszem, w sektorze Cim są to skały: Bigos i Wrota, Kapa, Obeliski, Pierdolnik, Ratusz, Skała 504, Wielbłąd, Wielka i Mała Cima (źródło Wikipedia). Taka ciekawostka.
Mijamy Czubatkę i… jest ON. Jego Wysokość Zamek Ogrodzieniec w Podzamczu, a dokładnie jego ruiny. Zamek został wybudowany w XIV–XV w. przez ród Włodków Sulimczyków. Mimo iż najbardziej znany poświęcę mu najmniej miejsca, gdyż ilość materiałów na temat Zamku Ogrodzieniec jest ogromna no i przede wszystkim łatwość dostępu do nich, przez co każdy może szybciutko poznać historię tego wyjątkowego miejsca.
Nadmienię jedynie, że już po 1944 roku obiekt znacjonalizowano. Prace konserwatorskie, zmierzające do zachowania zamczyska w formie trwałej ruiny i udostępnienia go zwiedzającym rozpoczęto w 1949 roku, a ukończono w 1973 roku. Obiekt wpisano do rejestru zabytków w 1934 roku, a także ponownie w 1967 roku.
Zamek Ogrodzieniec to finał naszej wędrówki. Na końcu trasy czekała nas niezwykle miła niespodzianka w postaci (dosłownie) profesora Piotra Czai – Prezesa SW AGH, który wraz z małżonką specjalnie przyjechał z Krakowa aby strudzonych wędrowców osobiście powitać na mecie rajdu i podziękować im za trud.
Celowo przytoczyłem całą trasę wędrówki, aby każda zainteresowana osoba mogła ją „prześledzić” w Internecie, wybierając poszczególne nazwy. Zachęcam – naprawdę warto poznać te miejsca, ich historię, ciekawostki, położenie.
Nasza wędrówka trwała około 8 godzin. Przeszliśmy około 32 km – zacny wynik!
Na mecie nie czuliśmy zmęczenia, tylko radość z osiągniętego celu. Nadmienię, że podwójną radość, raz, że zrealizowaliśmy zamierzony plan marszruty, dwa, że mieliśmy świadomość iż każdy kilometr trasy dał wymierną korzyść w postaci datku na realizacje szlachetnych celów Akcji Zapomóg.

Wszystkim zainteresowanym taką formą „chodzonej” pomocy chciałbym przekazać, że kolejny – „Piąty RAZ” – odbędzie się we wrześniu lub z początkiem października 2026 roku. Na pewno będzie to rajd jednodniowy, ale może zrobimy wersję dwudniową, gdyż pojawiły się głosy o dodanie opcji „wędrówki” rowerowej. Już mi świta pomysł. Na pewno pieszo pójdziemy trasą Zamek Ogrodzieniec – Zamek Mirów. W Mirowie możliwy jest nocleg, gdyż baza jest spora. A drugi dzień, dla chętnych, spędzimy na rowerach, a jest tam gdzie jeździć…
Czekam na Wasze opinie o tym pomyśle. Dzwońcie lub piszcie.
Do zobaczenia w przyszłym roku, oczywiście na Szlaku Orlich Gniazd!
Piotr Ubowski
Przewodniczący Akcji Zapomóg SW AGH
Rzecznik Koła nr 241 im. Bogusława Roskosza przy KWK Staszic-Wujek.
e-mail: uboot@poczta.onet.pl
Instagram: akademia_uboota


