Nie żyje mgr inż. Bogusław Roskosz

Budowniczy i pierwszy dyrektor Kopalni Staszic w Katowicach.

Honorowy członek Stowarzyszenia Wychowanków AGH.

To kolejna, wielka wyrwa w rodzinie Stowarzyszenia Wychowanków AGH. Jeden z ostatnich absolwentów jeszcze Akademii Górniczej, bowiem studiował w latach 1945-1950 na Wydziale Elektromechanicznym, który ukończył w roku 1950.
Wspaniały inżynier górniczy, budowniczy wielu kopalń węgla kamiennego, dyrektor i członek licznych organizacji górniczych.
Człowiek legenda.

Bogusław Roskosz – In memoriam

15 marca, tydzień po swoich 96 urodzinach, odszedł od nas na wieczną szychtę, Nestor polskiego górnictwa, mgr inż. Bogusław Roskosz.

Ostatnie miesiące życia Dyrektora to trudna walka z chorobą. Znosił ją dzielnie i z typowym dla Niego poczuciem humoru opowiadał o niej. Niestety, obecny czas pandemii, nie pozwalał na odwiedziny, ale od czego są telefony. Ostatni raz rozmawialiśmy dwa tygodnie przed Jego urodzinami. Jak zawsze Dyrektor był w pogodnym nastroju, choć jak mówił „wkurza mnie to leżenie, już nie mogę się doczekać, aby wziąć sztucer i iść do lasu…”. Myślistwo miał w sercu od zawsze i na zawsze. Gdy zadzwoniłem do Niego z życzeniami w dniu urodzin nie odebrał. Nie oddzwonił – a zawsze to robił! W moim sercu pojawił się lęk. A potem ta wiadomość, która mimo sędziwego wieku Dyrektora, spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Drogi Bogusiu, Dyrektorze, Przyjacielu – spoczywaj w pokoju!

Pomimo zasłużonego wieku, Dyrektor Roskosz do końca emanował niezwykła energią i witalnością. Był stałym uczestnikiem spotkań barbórkowych i innych uroczystości związanych ze swoją pierwszą kopalnią. Swoimi niezwykłymi opowieściami z pięknego i barwnego życiorysu potrafił zaabsorbować każdego słuchacza do tego stopnia, iż słuchając Go czas zaczyna płynąć innym rytmem. Niewiarygodna pamięć do nazwisk, dat i zdarzeń wzbudzała szczere zdumienie każdego, kto miał okazję porozmawiać lub posłuchać Dyrektora.

Wiele osób słyszało to nazwisko, niektórzy, prawidłowo, kojarzą je z kopalnią „Staszic”, ale zapewne na tym ich znajomość tej niezwykle barwnej i zasłużonej dla polskiego górnictwa sylwetki się kończy. Poniższy tekst pozwoli, w dużym skrócie, przybliżyć sylwetkę śp. Bogusława Roskosza.

Bogusław Roskosz – pierwszy dyrektor Kopalni „Staszic” – 1959 – 1967.

Kiedy przy dyrektorze Roskoszu mówiło się, że historycznie jest pierwszym dyrektorem KWK Staszic, On zawsze ripostował, że faktycznie to był drugim dyrektorem, ponieważ funkcje tę przez pierwsze dwa miesiące sprawował Tadeusz Lis. A dopiero po jego śmierci, dyrektorem Staszica został pan Bogusław. Tyle, że Tadeusz Lis de facto nawet nie zdążył tej kopalni zobaczyć.

Urodził się 7 marca 1925 r. we Lwowie i w tym ukochanym dla niego mieście spędził okres międzywojenny. Pochodził z nauczycielskiej rodziny, jego ojciec urodził się w Horodnicy i pierwszą posadę objął w szkole w Buczaczu, dziadek urodził się w Kopyczyńcu i uczył w Śniatyniu, a pradziadek Franciszek był stolarzem w Gross Strehlitz, dzisiaj Strzelce Opolskie.

W 1937 roku ukończył szkołę powszechną im. Zofii Strzałkowskiej we Lwowie i rozpoczął naukę w III gimnazjum im. Króla Stefana Batorego. Był w tym czasie członkiem 23 Lwowskiej Drużyny Harcerskiej. Za sowieckiej okupacji Lwowa ukończył VII i VIII klasę średniej szkoły. W czasie okupacji niemieckiej pracował jako goniec i tłumacz w Landinspektion Lemberg-Land. Równocześnie był członkiem organizacji podziemnych drukując gazetki i ulotki. Ze Lwowa wyjechał w maju 1944 roku do Krakowa na polecenie swojego szefa z organizacji M.M. Wojtowicza ratując się przed aresztowaniem przez sowietów. W lipcu 1944 pracował przymusowo przy budowie okopów w rejonie Brzeska, mieszkając u rodziny w Bochni. W 1945 roku po zdaniu matury w gimnazjum im Króla Kazimierza Wielkiego w Bochni, zaraz w styczniu 1946 roku, po zdaniu egzaminu, rozpoczął studia na Wydziale Elektromechanicznym Akademii Górniczej w Krakowie.

Zawsze z dumą pokazywał pamiątki rodzinne, zdjęcia z przedwojennego Lwowa, indeks swego ojca z 1905 roku, z czasów studenckich na Uniwersytecie Lwowskim, swój akt małżeństwa. Nawet w tym ważnym momencie życia los był Jego sprzymierzeńcem, gdyż ślubu udzielał Mu w Krakowie kanonik… Karol Wojtyła. Pan Bogusław z dumą pokazywał podpis naszego Papieża na akcie małżeństwa.

W tamtych czasach – głębokiej komuny – ludzie z takimi życiorysami mieli poważne trudności, aby zaistnieć. Raczej niszczono ich. Propaganda sukcesu klasy robotniczej preferowała w tamtym okresie zupełnie inne życiorysy. Liczył się wszak rodowód robotniczo – chłopski.

Bogusław Roskosz potrafił opowiadać historię swego życia z takim przejęciem, że w jednej sekundzie słuchacz dawał się wciągnąć w jego świat. Posiadał ogromny zbiór fotografii, na których znajdowały się setki postaci. Niewiarygodne było to, że każdą postać na tych zdjęciach potrafił wymienić z imienia, nazwiska, pełnionej funkcji, a nawet koligacji rodzinnych i zawodowych! Zawsze z wielkim ożywieniem i z zadziwiającą pamięcią komentował, niczym zawodowy sprawozdawca, wspomniane fotografie, zarówno te osobiste jak i te dokumentujące powstawanie Kopalni „Staszic” oraz pierwsze lata jej pracy.

Jego dziadek był powstańcem styczniowym, ojciec absolwent Uniwersytetu Lwowskiego, profesorem w gimnazjum. Uczył łaciny, greki i niemieckiego w III gimnazjum im. Stefana Batorego we Lwowie. Matka również pracowała jako nauczycielka. Indeks ojca wypełniony jest starannym kaligraficznym pismem, a jego wykładowcy to same świetne nazwiska: prof. Twardowski, prof. Sroko, poeta Kasprowicz. Ten indeks to prze­piękna i wartościowa pamiątka.

Wojna kilkakrotnie rozdzielała i łączyła rodzinę. Po wojnie wszyscy zamieszkali w Bochni. O swoich studiach pan Bogusław mówi, że były to pionierskie czasy. Z Bochni, jak wspominał, dojeżdżał do Krakowa na węglarce. To tylko 40 km, a jechał aż dobę. To były czasy, gdy jeszcze nie było akademików. W latach 1945 – 1950 studiował w Akademii Górniczo-Hutniczej (choć, jak sam podkreśla, była to jeszcze Akademia Górnicza). W czasie studiów brał czynny udział w Kole Naukowym Elektromechaników, a od 1948 roku był jego sekretarzem. Pracę dyplomową obronił w 1950 roku na Wydziale Elektromechanicznym (Sekcja Górnicza) z wynikiem bardzo dobrym i otrzymał stopień inżyniera elektromechanika górniczego oraz stopień magistra nauk technicznych.

Zdumiewającym, był fakt, że do 2019 roku, w ostatnią sobotę maja, spotykał się on z żyjącymi jeszcze kolegami, absolwentami jego rocznika (w 2020 roku spotkanie się nie odbyło z powodu pandemii).

W 1959 roku pan Bogusław, służbowo, po raz pierwszy po wojnie, odwiedził swój ukochany Lwów. Ponownie był tam w 1961 roku, a kolejno w 1967, 2002 i 2003 roku. Zdjęcia „swojego”, przedwojennego Lwowa zawsze pokazywał ze wzruszeniem, wynikającym ze szczególnego przywiązania do tego miejsca. Zawsze powtarzał, że do końca swoich dni Lwów będzie jego ukochanym miastem.

Z niewiarygodną pamięcią, mimo upływu dziesiątków lat, potrafił opisać szczegóły z budowy kopalni. Lata pięćdziesiąte to ogólnie były ciężkie czasy. Szukano wroga klasowego, wszechobecna była „bezpieka”. Dyrektor Roskosz wspomina rok 1953. Wówczas był przesłuchiwany. Trzy razy pisał życiorys. Uratował go przypadek. Widać było, że tamte przeżycia ciągle w nim tkwiły. Powtarzał:”...przed takimi rozmowami żegnało się z najbliższymi, a nawet zostawiało obrączkę żonie”. Sam się nieraz zastanawiał, skąd u Niego takie pokłady szczęścia i zwykłego fartu, które pozwoliły Mu funkcjonować i odnaleźć się tamtej rzeczywistości.  Zawsze pamiętał, aby w życiorysie podawać – ojciec nauczyciel, broń Boże profesor!

Pośrednio, ojciec dużo Mu pomógł, gdyż Dyrektor Roskosz, po latach stwierdził, że niewiarygodne jest to, że na wielu różnych życiowych zakrętach, czasem w niebezpiecznych i wręcz zagrażających życiu okolicznościach pomagali mu albo uczniowie ojca, albo jego koledzy z gimnazjum.

Pierwsza praca po studiach (od 1 lipca 1950 roku), to Kopalnia „Bierut” w Jaworznie – Szyb „Helena”. Pracował tam prawie rok na stanowisku sztygara. Był wówczas pierwszym, powojennym inżynierem na kopalni. Następnie od I stycznia 1951 do maja 1959 roku pracował na Kopalni „Kościuszko-Nowa w budowie”, gdzie pełnił kolejno stanowiska kierownika działu maszynowego, starszego inspektora inwestycyjnego, głównego inżyniera górniczego. To była pierwsza kopalnia, którą budował.

 Potem to już budował „Staszica” – 1 czerwca 1959 został powołany na dyrektora kopalni „Staszic” (w budowie), a po jej uruchomieniu 20 lipca 1964 na dyrektora kopalni „Staszic”.

Dyrektor Roskosz, zapalony myśliwy, swój pierwszy pobyt na „Staszicu” określił jednym zdaniem: „…to był matecznik dzików i piękny iglasty las „.

Decyzja o budowie Kopalni „Staszic” zapadła w 1958 roku, a roboty rozpoczęły się faktycznie od 1959 roku. Jako ciekawostkę można dodać, że wówczas walczyły ze sobą dwie koncepcje. Jedna mówiła o rozbudowie, kopalni „Wieczorek” poprzez drążenie nowych szybów, drugą była budowa nowej kopalni. Pierwsze prace to karczowanie lasów. W planach założono, że Kopalnia „Staszic” ma rozpocząć „fedrowanie” w 1964 roku. Daty uruchomienia kopalń to standardowo w tamtych czasach: 1 maja, 22 lipca lub 4 grudnia – „Barbórka”. Na otwarcie KWK „Staszic” wypadła data 22 lipca.

Jako anegdotę Dyrektor Roskosz opowiadał, że tylko jedna kopalnia została otwarta z dziwną, nietypową datą – 1 października – była to Kopalnia „Kościuszko Nowa” – ale nikt nie kwestionował tego faktu z obawy, że może nie znać jakiejś „ważnej daty”.

Biura „Staszica” urządzono tymczasowo nad przedszkolem, na piętrze willi Uthemanna. Dyrektor Roskosz zamieszkał w dawnej amerykańskiej kolonii, w mieszkaniu o powierzchni, bagatela ponad 250 m2, ze śmiechem wspominał, że było ponad trzydzieści okien do umycia i żadna sprzątaczka z kopalni nie dała się na taką „fuchę” namówić.

Budowa Kopalni „Staszic” to najpierw głębienie szybu II zjazdo­wego. Potem powstał szyb I. Na szybach budowano początkowo wieże tymczasowe. W kolejnym etapie robót na szybie II stawiana była wieża ostateczna, a potem hala nadszybia. Później w szybie I zlikwidowano klatki i ślizgiem budowana była na nim wieża.

Wspominał, że: „Pieniądze nie były przy budowie problememmateriał był problemem”. Wszystko zależało od zarad­ności. znajomości i układów w fabrykach i zakładach produ­kujących materiały. Często w tych problemach pomagali kole­dzy, bowiem okazywało się, że pracują właśnie tam, gdzie produkuje się pożądany materiał.

Jako przykład podaje, że gdy budowano Hutę „Katowice”, to na Śląsku był totalny brak cementu. Wszystek cement milicja kiero­wała do budowy tej huty.

Równie wielkim problemem w tamtych czasach byli ludzie do pracy. Początkowo przy budowie Kopalni „Staszic” pracowali żołnierze i więźniowie – zwłaszcza przy karczowaniu lasów. Potem trochę miejscowych i ludzie z „werbunku” z Polski. Fluktuacja załogi była bardzo wysoka i to stanowiło problem. Na przyjętych 2000 pracowników pozostawało 1200 osób. Jednocześnie był to okres rozległych świadczeń socjalnych dla załogi, zgodnych zresztą z powszechną zasada, w tamtym okresie, opiekuńczości socjalistycznego państwa. Humorystycznie już dziś brzmią wspomnienia dyrektora, że gdy nie wysłano na darmowe, fundo­wane przez „Staszic”, ferie lub letnie kolonie odpowiedniej ilości dzieci i młodzieży w ramach tzw. akcji socjalnej, to pracownicy odpowie­dzialni za to mieli obniżone lub wstrzymane premie!

Dyrektor Roskosz uwielbiał wracać wspomnieniami do wizyt oficjeli na „Staszicu”. Byli tu sekretarze partii, ministrowie górnictwa a także, ciekawostka, brat Fidela Castro – Raul, prezydent Kuby do 2018 roku, oraz wiele innych, zagranicznych delegacji. Przy tej okazji zawsze opowiadał z wielkim humorem (choć sytuacja była dramatyczna), jak to jego, ówczesnego dyrektora Kopalni „Staszic”, gdy pewnego dnia kopalnię miała odwiedzić „ważna” zagraniczna delegacja, nie wpuszczono na jej teren. „Nie ma pana na liście” – oznajmił mu urzędnik ochrony rządu, mimo że komen­dant straży przemysłowej widząc dyrektora salutował. Ale dyrektor Roskosz poradził sobie i w tej sytuacji „…znałem wszyst­kie dziury w płocie, więc przedostanie się na teren kopalni nie było dla mnie żadnym problemem”.

Z dniem 1 lipca 1967 został przeniesiony do Katowickiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego na stanowisko inspektora kopalni, pełniąc równocześnie funkcję przewodniczącego Komisji ds. Rekonstrukcji Kopalń. Od dnia 1 lutego 1969, został powołany na stanowisko naczelnego inżyniera dla Pola Zachodniego (przyszłej kopalni Śląsk), kopalni Wujek. Pełnił równocześnie funkcję kierownika ruchu zakładu górniczego dla tej części kopalni Wujek. W dniu 25 lutego 1970, Minister Górnictwa i Energetyki powołał go na Członka Stałego Zespołu Problemowego ds. Efektywności Inwestycji, a 1 stycznia 1976 został przeniesiony do kopalni Lenin (Wesoła) na stanowisko głównego inżyniera inwestycji.

1 kwietnia 1980 roku, po wielu latach pracy w kopalniach, pan Bogusław Roskosz odszedł na zasłużoną emeryturę.

Od 1951 roku był członkiem Stowarzyszenia Wychowanków AGH (w chwili śmierci – najstarszym, żyjącym członkiem), a Członkiem SITG od 1950 roku. Pełnił między innymi funkcję przewodniczącego kół SITG Kopalni „Staszic” i Kopalni „Śląsk”. Od 1998 roku przewodniczył Głównej Komisji Seniorów SITG. Na XXIV Walnym Zjeździe SITG, 26 października 2007 nadano mu godność Honorowego Członka SITG. Posiada między innymi: Złoty Krzyż Zasługi za budowę i uruchomienie Kopalni „Kościuszko-Nowa” (1954), Krzyż Oficerski O.O.P. za budowę i uruchomienie Kopalni „Staszic” (1964), Sztandar Pracy II klasy za budowę i uruchomienie Kopalni „Śląsk” (1974). Od 1953 roku jest Członkiem Polskiego Związku Łowieckiego. Za społeczną działalność we władzach związku otrzymał w 2004 roku Złoty „ZŁOM” – pozłacany listek dębowy, najwyższe odznaczenie łowieckie, ustanowione w 1929 roku. Dyrektor Roskosz z dumą opowiadał, że wśród jego trofeów jest m.in. wieniec kozła dziesiątaka o muzealnej wartości!

Bogusław Roskosz jest patronem Koła Zakładowego Stowarzyszenia Wychowanków AGH KWK „Murcki-Staszic”, gdzie z wielkim zaangażowaniem uczestniczył we wszystkich spotkaniach Wychowanków AGH organizowanych przez to Koło.

Był bardzo ofiarnym i pogodnym Seniorem. Corocznie ze swojej emerytury przekazywał bezinteresownie określone środki na fundusz Akcji Zapomóg Stowarzyszenia.

W roku 2016 otrzymał zaszczytny tytuł Honorowego Członka Stowarzyszenia Wychowanków Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, wchodząc tym samym do bardzo elitarnej grupy, wybitnych absolwentów AGH, dla których zarezerwowane jest miejsce na specjalnej tablicy pamiątkowej znajdującej się w hallu głównym budynku A-O w AGH.

Dla zainteresowanych polecam książkę Małgorzaty Szejnert „Czarny Ogród”, gdzie w treści niejednokrotnie przewija się nazwisko pierwszego dyrektora kopalni „Staszic”.

W marcu 2020 roku w gronie przyjaciół świętował swoje 95 urodziny będąc jeszcze w pełni sił.

Opracowanie:

Piotr Ubowski